piątek, 3 maja 2013

Chapter Seven

Wolnym krokiem skierowałam się do głównego wejścia budynku szkoły. Za pięć minut rozpoczynała się pierwsza lekcja, na której miałam mieć sprawdzian. Wczoraj miałam się na niego poczuć, jednak po sms'ie od nieznajomego wypadło mi to z głowy. Cały dzień zastanawiałam się, kto mógł go przysłać. 
Kiedy weszłam do sali, pani rozdawała już arkusze z zadaniami. Niezauważalnie przemknęłam na swoje miejsce. Wzięłam od nauczycielki sprawdzian i przeglądnęłam pytania. Nie byłam zdziwiona widząc, że nie potrafię odpowiedzieć na żadne z nich. 
- Niki - kopnęłam ławkę przed sobą, mając nadzieję, że przyjaciółka pomoże mi w teście. Tamta jednak olała mnie i sama rozwiązywała zadania. Westchnęłam ciężko. Gdyby był tutaj Justin na pewno by mi pomógł - pomyślałam. W tym samym momencie poczułam znajome wibracje w torbie. Rzuciłam szybkie spojrzenie na nauczycielkę, która pisała coś w zeszycie i wyjęłam telefon. Nadawcą wiadomości był Justin. Jedną ręką zakryłam Iphona i przeczytałam wiadomość: "Nie musisz dziękować (...)." Pod spodem były wszystkie odpowiedzi na pytania do testu. Odpisałam krótkie "Dziękuje". i Wzięłam się za uzupełnianie. 
- 10 minut do końca - powiedziała nauczycielka. Obrzuciła klasę lodowatym spojrzeniem mówiącym, że wiele z nas i tak obleje test i wróciła do wcześniejszej czynności.
Szybko dokończyłam pisanie i podeszłam do biurka, oddając sprawdzian. Kobieta uśmiechnęła się do mnie i skinęłam głową, żebym wróciłam do ławki. Klasa spojrzała na mnie zdumiona, kiedy z powrotem usiadłam na krześle. 
- Jak ty to zrobiłaś? - szepnęła Niki. Wzruszyłam tylko ramionami. Z niecierpliwością wyczekiwałam dzwonka. Kiedy zabrzmiał jako pierwsza opuściłam salę.

Następne lekcje minęły szybko i nim się spostrzegłam stałam na parkingu czekając na brata, który obiecał mnie odwieść. Kiedy po 15 minutach zostałam sama na parkingu zdałam sobie sprawę, że ten idiota znów o mnie zapomniał. 

- Lily - znajomy krzyk chłopaka, przywołał znajomy dreszcz przeszywający moje ciało.
- Justin? - uniosłam brwi zdezorientowana - Co ty tutaj robisz? 
Podjechał do mnie swoim żółtym Lamborghini i otworzył drzwi.
- Twój brat poprosił mnie, żebym po Ciebie podjechał - odpowiedział. 
Jasne - pomyślałam, a na głos odparłam.
- Dzięki, ale nie musiałeś.
- To nie problem - wzruszył ramionami. Wsiadłam do auta. Chłopak ruszył nie odzywając się słowem. To twoja szansa - pomyślałam. 
- Justin - zaczęłam i przerwałam. Nie wiedziałam jak mam to ująć w słowa. Nie wiedziałam czy potrafię. Czy potrafiłam mu wybaczyć i zacząć od nowa? - Przepraszam - szepnęłam. Odwróciłam głowę, by nie widzieć reakcji chłopaka. Bałam się, że mnie wyśmieje i powie, że jest za późno. Cholernie się tego bałam.
- Lily - odezwał się cicho. Zatrzymał auto na poboczu. Wysiadł z niego, otworzył drzwi przede mną i błagalnym wzrokiem poprosił, żebym zrobiła to samo. Niepewnie wysiadłam z Lamborghini i czekałam. Chłopak przyglądał się mi przez chwilę - Mówił Ci ktoś, że jesteś piękna? 
- Co? - zapytałam zdezorientowana. Justin podszedł do mnie, wziął za ręce i przytulił do siebie. Poczułam gorąco bijące od jego ciała.
- Tak bardzo Cię kocham - szepnął. 


~*~

Kilka godzin później siedziałam na łóżku Justina z laptopem na kolanach i próbowałam choćby na chwilę zająć myśli czymś innym niż wiadomościami od nieznajomego. 
- Co się stało? - chłopak usiadł koło mnie i poddał kubeł gorącej czekolady.
- Nic, zamyśliłam się - wzruszyłam ramionami i odwróciłam głowę w stronę okna.
- Lily - spojrzał na mnie wyczekująco, palcem wskazującym podnosząc moją brodę, tym samym zmuszając do spojrzenia na niego - kłamiesz.
- Nic mi nie jest - powiedziałam cicho, wytrzymując jego spojrzenie - Naprawdę - dodałam mało przekonująco.
- Nie wierzę Ci - szepnął - Dlaczego mnie okłamujesz?
- Muszę iść - mruknęłam. Zaczęłam pospiesznie pakować swoje rzeczy, unikając patrzenia na chłopaka. 
- Zaczekaj - złapał mnie za rękę - Zostań jeszcze chwilę - poprosił błagalnie - Tak dawno się nie widzieliśmy.
- Muszę iść - powtórzyłam, wyrywając się z jego uścisku - Niedługo się zobaczymy, obiecuję - pocałowałam chłopaka w policzek i opuściłam jego mieszkanie.
Szybki krokiem ruszyłam w stronę domu znajdującego się kilkanaście przecznic dalej. Zerwał się wiatr, a na chodniku zaklekotała pusta puszka po piwie. Zatrzymałam się przerażona.
Trach.
Gałąź drzewa zaczęła nienaturalnie szybko się ruszać. Serce zaczęło łomotać mi w piersi. Choć nic nie widziałam, wyczuwałam kogoś obecność. Kogoś kto nie miał dobrych zamiarów.
Podskoczyłam jak oparzona, kiedy telefon zasygnalizował nadejście nowej wiadomość. Rozejrzałam się dookoła. Ulice były puste, a domy wyglądały złowrogiej    niż kiedykolwiek. Usłyszałam nikły szept. Kiedy jednak się odwróciłam nikogo tam nie było. Cała roztrzęsiona otworzyłam migoczącą kopertę. 

Mam Cię! Daje Ci ostatnią szansę. Inaczej pożałujesz. 
                                                                          J.
~*~

- Musimy komuś o tym powiedzieć - głos przyjaciółki przebił się przez moją podświadomość. Spojrzałam na nią przerażona. Nadal miałam przed oczami wiadomość. Kimkolwiek była osoba, która ją wysłała nie żartowała. Miałam pewność, że jeśli jeszcze raz jej nie posłucham pożałuje tego.
- Nie mogę - pokręciłam głową. Poczułam jak łzy zbierając się w kącikach moich oczu. 
- Nie możesz tu tak siedzieć i użalać się nad sobą! - wykrzyknęła.
- A co innego mi pozostało? - wychlipałam, nie podnosząc na nią wzroku.
- Musimy się zastanowić, kiedy to się rozpoczęło - opanowała - Pamiętasz kiedy przyszedł pierwszy sms?
- 3 Dni temu - odpowiedziałam, nie rozumiejąc o co dokładnie jej chodzi.
- Co wydarzyło się 3 dni temu? 
- Nic ciekawego - wzruszyłam ramionami.
- A dzień wcześniej?
Przed oczami pojawiły mi się migawki wspomnień. 
- O mój Boże - szepnęłam. Wyjęłam z kieszeni telefon i spojrzałam na wyświetlacz - Myślisz, że to o niego chodzi? - Pochyliłyśmy się nad ekranem uważnie czytając wiadomość: Zostaw Go w spokoju, a nic Ci się nie stanie. 
- Pierwszego sms'a dostałaś kilka dni po kłótni prawda? - zapytała cicho.
- Tak.
- Wydaje mi się mało prawdopodobne, żeby chodziło o coś innego - spojrzała na mnie poważnie - Przykro mi, ale musisz zerwać kontakt z Justinem. Dla Jego i Twojego dobra. 

Wiem, wiem rozdział miał być wczoraj, ale brat mi wziął laptopa...
I jest. Nie wiem czy wam się spodoba.
Mało komentarzy jest.. Nie wiem czy opłaca się pisać tego bloga..
Ale no cóż. 

50 komentarzy - Next Part:)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ! #MuchLove @Lilianna_Prince

PS; Ktoś podejrzewa kim jest J?:)