- Na jutro proszę przeczytać rozdział 4 - zawołał za nami pan Clark.
Wrzuciłam wszystkie książki do torebki, czekając aż wszyscy opuszczą salę.
- Tak panno Prince? - zapytał nauczyciel widząc, że na coś czekam.
- Proszę pana czy mogłabym przełożyć ten projekt na następny tydzień? - poprosiłam błagalnie. Projekt zaliczeniowy miał zrobić każdy uczeń. Ocena z niego było w 80% oceną na koniec semestru. Osoba, która go nie zrobiła lub zdała na niedostateczny, nie miała szans zdać klasy.
- A co się stało?
- Mam problemy rodzinne - skłamałam.
- No dobrze - nie drążył tematu - Ale to ostateczny termin! - powiedział.
- Dziękuje bardzo - uśmiechnęłam się promiennie i czym prędzej opuściłam pomieszczenie. Kiedy znalazłam się na korytarzu, spojrzałam na ekran telefonu, który od godziny sygnalizował, że pojawiła się nowa wiadomość. Dostałam wiadomość z niezidentyfikowanego numeru.
Gdybyś potrzebowała pomocy, wiesz gdzie mnie szukać.
J.
~*~
- Lily?
Odwróciłam się i zobaczyłam Niki. Ubrana była w strój cheerleaderki. Włosy miała związane w kucyk, różową wstążką. Jej twarz była pobladła i zmęczona, jakby nie spała od kilku dni.
- Cześć - uśmiechnęłam się do niej.
- Idziesz w sobotę na imprezę Cassie? - rzuciła od niechcenia - pytał czy przyjdziemy.
- Mhm powiedziała, że będę - odparłam.
- Pójdziemy razem? - zapytała z nadzieją.
- Zawsze chodzimy razem - powiedziałam zdziwiona.
- A no - mruknęła.
- Niki co się stało? - szepnęłam. Przepuściłam kilku chłopaków z drużyny hokejowej i spojrzałam na przyjaciółkę.
Dziewczyna spuściła głowę i przyglądała się swoim nowym trampką z firmy Converse. Za nią przepychało się kilku pierwszoklasistów, ale nie zwróciła na nich większej uwagi.
- Pamiętasz imprezę u Matta? - zapytała nie podnosząc głowy.
- Mhm - odparłam, przypominając sobie spotkanie z Justinem - Co się wtedy wydarzyło? - uniosłam brwi zdezorientowana.
- Zrobiliśmy to - wydusiła wreszcie. Zanim zdążyłam zapytać co takiego ona kontynuowała - Był taki delikatny, mówił że mnie kocha, nie potrafiłam mu się oprzeć - szepnęła. Łzy płynęły jej po policzkach, barwiąc je na czarno.
- Och, Niki.
Przytuliłam przyjaciółkę, chcą w jakiś sposób dodać jej otuchy. Nie wiedziałam jak inaczej mogłam jej pomóc. Nie potrafiłam wyobrazić sobie jak się w tym momencie czuje.
- Lily - odsunęła się ode mnie - To nie wszystko.
- Co? - otworzyłam szeroko oczy.
- Jestem w ciąży.
~*~
- Justin? - pierwszą osobą jaka przyszła mi do głowy był właśnie on.
Zaspany głos chłopaka odezwał się w słuchawce i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jest po północy. Cały dzień wymyślałam bezsensowne słowa pocieszenia. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Nie wierzyłam w to co usłyszałam, ani w to co zobaczyłam. Przyjaciółka na potwierdzenie swoich słów wyjęła i pokazała mi test ciążowy. Nie było wątpliwości, że jest on prawdziwy.
- Słucham?
- Musisz mi pomóc - powiedziałam błagalnie?
- Lily? Co się stało?
- Spotkajmy się za 20 minut w parku.
- Dobrze, będę.
20 minut później siedziałam na ławce, czekając na chłopaka. Rozmyślałam co powinnam zrobić. Jak miałam postąpić? Co zrobić? Wiedziałam, że muszę ją wspierać w każdej decyzji. Nie ważne jaka ona będzie.
- Lily? - głos chłopaka przerwał moje rozmyślenia.
- O hej - mruknęłam. Zrobiłam mu miejsce, które szybko zajął.
- Co się stało? - zapytał.
- Mam problem - zaczęłam bawić się swetrem - Wiem, że Cię nie powinnam o nic prosić po tym co Ci powiedziałam. Ale muszę. Jesteś ostatnią deską ratunku - spojrzałam na chłopaka z oczami pełnymi łez.
- Co się stało? - powtórzył.
- Pamiętasz Niki?
- Twoją przyjaciółkę? - upewnił się.
- Tak - pokiwałam głową.
- Coś się jej stało?
- Można tak powiedzieć - przyznałam.
- Lily do cholery o co chodzi?! - zapytał
- No bo wiesz... - szepnęłam, nie pewne czy mogę mu o tym powiedzieć - Ona jest w ciąży.
~*~
- Nie rozumiem.
- Cholera Justin! Co jest w tym do rozumienia?! - warknęłam - Moja przyjaciółka jest w ciąży!
- Ale jak to? - spojrzał na mnie zdumiony
- Żartujesz sobie? - syknęłam.
- Lily nie chodzi mi o to, że nie wiem jak się robi dzieci - zapewnił - Ale nie rozumiem co ode mnie oczekujesz.
- Pomocy.
- Jakiej pomocy? Co ja mogę w takiej sytuacji zrobić?
- Nie ważne - pokręciłam głową - Wiedziałam, że proszenie Cię o coś nie ma sensu.
- Zaczekaj - złapał mnie za rękę, widząc że chce wstawać - Nie o to mi chodziło.
- Nie, masz rację. Nie wiem dlaczego do Ciebie zadzwoniłam. Może potrzebowałam kogoś kto mnie zrozumie? - wzruszyłam ramionami - Zapomniałam jednak, że nie jest tak jak dawniej. Że nie jesteśmy przyjaciółmi. Nie powinnam Cię o nim prosić. Nie powinnam z tobą nawet rozmawiać. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Przepraszam.
- Za co Ty mnie do cholery jasnej przepraszasz?
- Za to, że nie potrafię, byś był dla mnie obojętny.
~*~
"Miłość jest wtedy kiedy płyną łzy a Ty nadal go kochasz"
- Musimy powiedzieć twoim rodzicom - oświadczyłam pewnego dnia przyjaciółce.
- Co? - spojrzała na mnie przerażona - Oni mnie zabiją.
- Nie przesadzaj.
- Nie - warknęła - Nie powiemy im.
- Ach tak? A co im odpowiesz kiedy spytają dlaczego masz taki wielki brzuch?
- Że przytyłam.
- Myślisz, że dadzą się nabrać? - prychnęłam.
- Nie wiem. Mam nadzieję, że tak.
- Może twoi starzy są trochę staroświeccy, ale nie głupi. Od razu połapią się, że jestem w ciąży. Musisz im powiedzieć.
- I powiem.. w najbliższym czasie.
Westchnęłam zirytowana i wróciłam do przeglądania plików o rzeźbach Michała Anioła.
- Za dużo tego - jęknęłam, przewracając się na bok. Spojrzałam na kolejny tomik i zrezygnowana zaczęłam czytać pierwsze wersy - To bez sensu. Dlaczego ja mam akurat tego rzeźbiarza?
- A skąd mam to wiedzieć? - burknęła.
- Ty to masz fajnie. Zaliczyłaś to rok temu i teraz masz ludzik.
- Mhm.
Przeczytałam kilka kolejnych stron, kiedy odezwał się mój telefon. Przyszła nowa wiadomość od nieznanego numeru.
Nauka z podręcznika jest nudna, mogę pokazać Ci wszystkie miejsca, które chcesz zobaczyć, jeśli tylko się zgodzisz.
J.
Odpisałam.
Nie jest taka zła. Wolę to niż spędzanie z czasu z osobą, która nie ma w sobie na tyle odwagi, aby mi się pokazać.
Po kilku sekundach dostałam nowego sms'a: Wiadomość nie może zostać wysłana. Numer nie istnieje.
- Niki? - zawołałam.
- Co się stało? - zapytała słysząc panikę w moim głosie.
- Patrz - podałam jej telefon. Spojrzała na wiadomość.
- Jak to możliwe? - szepnęła
- Nie wiem - odszepnęłam.
- Kto wysyła te wiadomości?
- Sama bym chciała wiedzieć.
Jeszcze raz spojrzała na wyświetlacz na którym pojawiło się powiadomienie o nowym sms'ie.
- Otwórz go - poddała mi telefon. Obie pochyliłyśmy się nad ekranem, powoli czytając każde słowo.
Niespodzianka! Mam twój numer telefonu i nie zawaham się go użyć.
Zostaw GO w spokoju, a nic Ci się nie stanie. Buziaki.
J.
Przepraszam, że dopiero teraz. Obiecuję, że co 3 dni będzie nowy rozdział. Ale wy też musicie pokazać, że go chcecie. KOMENTUJCIE! Bo przestaliście to robić.
Dziękuje, że czekaliście na ten rozdział. Pozdrowienia.
Jak pewnie się domyślicie "J" to nie Justin:) Chociaż po 3 pierwszych sms'a można tak wywnioskować. Ale 4 chyba jest dosyć przekonujący i stawia sprawę jasno:)
Pozdrawiam @Lilianna_Prince
PS; Rozdziałów nie będę promować. Waszym zadaniem jest sprawienie, żebym wiedziała, że czytacie tego bloga xoxo
PS; Rozdziałów nie będę promować. Waszym zadaniem jest sprawienie, żebym wiedziała, że czytacie tego bloga xoxo